Pozwól sobie na nieodcinanie się od dzikości – dostrzegaj w niej siebie.
Odcinanie się od dzikości jest przejawem lęku przed tym, czego nie możemy kontrolować. Brak możliwości kontroli rzeczywistości jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń współczesnego człowieka. Dzieje się tak dlatego, ponieważ przymus kontroli pozwala chronić nasze małe „ja”, które ciągle jest zagrożone przez nieprzewidywalny świat. Objawami tego syndromu są powszechne lęki przed ciemnością, dzikimi zwierzętami czy przed śmiercią.
Przymus kontroli odpowiedzialny jest za to, że np. regulujemy rzeki ponad miarę, walczymy za wszelką cenę z tzw. szkodnikami, czy musimy zarządzać populacjami dzikich zwierząt. W ten sposób tworzymy świat zamknięty w sztywne ramy naszych wyobrażeń na temat porządku i przewidywalności.
Dzikość zaś jest zmienna, chaotyczna, nieprzewidywalna i niepewna. Nasze małe „ja” nie jest w stanie tego tolerować. Jednakowoż rozluźnienie tego sztywnego gorsetu pozwala na uzyskanie większej swobody, wolności i spokoju umysłu. Nieodcinanie się od dzikości wcale nie musi prowadzić do katastrofy, wręcz przeciwnie pozwala na płynne i zmienne dostosowywanie się do tego co jest. Właśnie tak działa przyroda oparta na współzależności wszystkiego co istnieje. My próbujemy iść pod prąd i bardzo drogo nas to kosztuje. Dużo korzystniej jest zaakceptować swoje miejsce w tym nurcie i bardziej dostosować się do niego, niż z nim walczyć.
Gdy dostrzega się dzikość w sobie, tą samą, która każe słońcu wschodzić, płynąć rzece czy wznosić bukowe konary do światła, uzyskujemy kontakt z uniwersalnym źródłem życia, które zupełnie sobie dobrze radzi bez naszej pomocy od wielu miliardów lat.
źródło: ekopsychologia.edu.pl, autor: Ryszard Kulik